niedziela, 11 sierpnia 2013

Rozdział 4

4. Pierwsze pocałunki i ... MIŁOŚĆ?



- Masz mnie ... - Przerwał i zbliżył swoją twarz do mojej.
- Co mam ciebie? - Dopytywałam się.
- Pocałować tak jak księżniczka swojego księcia. - Wyjawił w końcu.
- Że co?
- Chyba, że wracamy do ...
- Zgoda.
                     Bez zastanowienia przybliżył swoją twarz do mojej i pocałował mnie! Na początku lekko je muskał, lecz z czasem robił to coraz zachłanniej. Złapał mnie w biodrach i posadził na swoich kolanach. Wplotłam palce w jego blond włosy. Za to jego ręce zjechały do moich pośladków. W końcu oderwaliśmy się od siebie.
- Miał być tylko jeden. - Przerwałam w końcu cisze między nami.
- Niemów, że ci się nie podobało. - Szepną mi do ucha.
- Nawet bardzo.
- No widzisz. - Poruszał śmiesznie brwiami. - A może ... - Nie dokończył, ponieważ zadzwonił jego telefon.
                     Wziął urządzenie i wyszedł z nim. Z jego miny mogłam stwierdzić, że za bardzo nie jest zadowolony z niego. Zastanawiały mnie dwie rzeczy. Pierwsza to ciekawiło mnie co chciał powiedzieć. A druga to kto to dzwonił. Chociaż obstawiałam Klaudie.
                     Usiadłam wygodnie na kanapie i czekałam. Na twarzy malował mi się uśmiech. Coś czułam, że ten ich "związek" długo nie przetrwa. Nie tylko dlatego, że odbije jej go, ale również widać gołym okiem, że za bardzo im się nie układa.
                     Właśnie odbije jej go i co dalej, przecież nie wiem sama, czy na pewno go kocham. Kiedyś nie obchodziło mnie to, że chłopaka w sobie rozkocham, a potem go okrutnie rzucę. Reus stawał się powoli, dla mnie kimś więcej niż tylko "zabawką". A co jeśli naprawdę się w nim ZAKOCHAŁAM? Nie to niemożliwe. Ja nie mogę się na nowo zakochać. Obiecałam to sobie ...
- O czym tak myślisz? - Zapytał blondyn, który usiadł koło mnie i przytulił do siebie.
- A o niczym szczególnym. - Okłamałam go.
- Na pewno?
- Na pewno ... Ale już późno. - Starałam się zmienić temat, ale gdy spojrzałam na zegarek to naprawdę było późno. Była równa północ.
- Rzeczywiście.
                     Podeszłam do okna i spojrzałam co się dzieje na zewnątrz. Wciąż lało i nie zanosiło się, że przestanie. Po chwili poczułam ręce blondyna na swoich biodrach. Uśmiechnęłam się pod nosem. Odwrócił mnie do siebie przodem i zaczął całować po szyi ... Gdy nagle porządnie zagrzmiało. Ja przestraszona wskoczyłam w ego ramiona.
- A tobie co? - Zapytał z troską.
- Boje się burzy. - Powiedziałam cicho, ale wystarczająco głośno, aby to usłyszał.
- Moje biedactwo. - Wziął mnie na ręce i zaniósł mnie do sypialni, po drodze gasząc światła.
- Marco puść mnie, jestem strasznie ciężka. - Starałam się go przekonać.
- Raczej lekka jak piórko. - Położył mnie na łóżku. - Ty w ogóle coś jesz? - Usiadł koło mnie.
- Tak ... Tyle, że za bardzo nie umiem gotować.
- No to się szykuj. - Powiedział tajemniczo.
- Na co? - Spojrzałam na niego zdziwiona.
- A na to, że od jutra uczysz się gotować u mistrza kuchni.
- Taa, a u jakiego? - Droczyłam się z nim.
- A jak myślisz? - Zastanowiłam się chwile i odpowiedziałam.
- U Magdy Gessler?
- A ja myślałem, że chcesz się uczyć odemnie. - Zrobił smutną minkę, która od razu mnie rozczuliła.
- Zgoda.
- Ale na co?
- Będziesz moim nauczycielem w ... gotowaniu. - Sama nie wiem co mną kierowało, ale tym razem to ja go pocałowałam. Blondy na początku był zdziwiony moją reakcją, lecz po chwili zaczął go oddawać. Robił to tak cudownie. Całował mnie namiętnie, a jednocześnie złachanie.
- Mówiłem ci kiedyś, że jesteś piękna? - Zapytał, gdy oderwaliśmy się od siebie.
- Może raz. -Wzruszyłam ramionami.
- To będę ci częściej to mówił. - Pocałował mnie w czubek nosa. Wstał z łóżka i szedł w kierunku drzwi.
- Marco?
- Co jest?
- Możesz ze mną spać? - Poprosiłam słodko i zrobiłam proszące oczka.
- Spać powiadasz. - Uśmiechną się dwuznacznie.
- Tylko spać. - Podkreśliłam pierwsze słowo.
- Zgoda. - Odparł trochę smutny. Położył się obok mnie i oboje patrzaliśmy jak deszcz obija się o szybę w moim pokoju.
                     Zadowolona leżałam i spoglądałam co chwile na blondyna. Po dłuższym czasie zobaczyłam, że zasną. Położyłam głowę na jego tors i również po chwili odpłynęłam do krainy Morfeusza.
                     Obudziło mnie walenie do drzwi. Spojrzałam na Marco to jeszcze spał i uśmiechał się przez sen. Niechętnie wstałam pół przytomna z łóżka i poszłam zobaczyć kto się dobija. Gdy otworzyłam drzwi ujrzałam Klaudie ...
- Gdzie on jest?! - Wparowała bez zaproszenia do mojego mieszkania.
- Niby kto? - Udawałam zdziwioną.
- Doskonale wiesz o kogo mi chodzi!!! - Syknęła mi w twarz.
- Co się tutaj dzieje? - Nagle przyszedł Marco. - Co ty tutaj robisz?! - Od razu zauważyłam po jego minie, że nie jest zadowolony z jej wizyty.
- Przyszłam tylko oddać ci klucze. - Wyciągnęła z kieszeni wspominany przedmiot i rzuciła w nim. - Mam nadzieje, że więcej cie nie zobaczę. - I wyszła tak samo, jak szybko się pojawiła.
- Co to było? - Zapytałam zdziwiona.


Przepraszam, że taki krótki i dopiero dzisiaj, ale zbytnio ostatnio nie mam czasu. Zwaliło mi się za wiele spraw na głowę jednocześnie.
Mam nadzieje, że wam się spodoba.

sobota, 3 sierpnia 2013

Nowy Blog

Zapraszam was serdecznie na mojego nowego bloga: Nieważne, czy na scenie, czy na boisku ... miłość jest wszędzie. Naszła mnie wena na niego więc go napisałam. Mam nadzieje, że wam się spodoba.
Bohaterowie już są. Postaram się dodać jeszcze dzisiaj prolog.
A co do mojego pierwszego bloga to już pisze kolejny rozdział.
Postanowiłam, że tutaj rozdział będą się pojawiać co piątek. Jeśli najdzie mnie dodatkowa wena to będzie wtedy dodatkowy.

czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział 3 cz. 2

3. Lepsze poznanie się.


                    Gdy dotarłam na miejsce, Marco już siedział przy stoliku. Wyglądał wręcz cudownie. Z uśmiechem podeszłam do niego. Gdy mnie zobaczył to od razu wstał.
- Ślicznie wyglądasz. - Pocałował mnie w policzek.
- Dziękuje i nawzajem. - Powiedziałam, kiedy odsuną mi krzesło, abym mogła usiąść.
- Co państwu podać? - Zapytał kelner, który właśnie przyszedł.
- Ja poproszę latte macchiato. - Złożyłam zamówienie.
- A ja espresso. - Gdy kelner odszedł my zaczęliśmy rozmowę.
- Dlaczego nie lubisz piłki? - Zapytał.
- Trochę skomplikowane. - Odparłam.
- Mów spróbuje zrozumieć. - Zachęcał mnie.
- Zapewne znasz bramkarza Manuel Neuer.
- Tak gra w Bayern i w reprezentacji. Znam go dość dobrze.
- No to jest mój "ukochany" kuzyn. - Spojrzał na mnie ja na ufo. - No co rodziny się nie wybiera ... Wracając do tematu. Zawsze tylko słyszałam: Manuel jest tak wspaniały. Osiągną już tak wiele mimo  młodego wieku. Po prostu dzień w dzień słyszałam jakim to on jest świetnym piłkarzem, a ja nie rozumiałam o co im wszystkim chodzi. Że niby co? Zdobył parę pucharów i jakieś tam medale to jest nie wiadomo jaki ...
- O to państwa zamówienie. - Przyszedł nagle kelner.
- Dziękujemy. - Odpowiedzieliśmy równocześnie, po czym chłopak odszedł. Upiłam łyk napoju i mówiłam dalej.
- Było nieważne co ja osiągałam, liczył się tylko Manuel. Mnie po prostu rodzina miała cały czas gdzieś i tylko liczył się on i ta piłka nic po za tym ... U mnie w domu był tylko jeden temat: piłka nożna. - Wyjaśniłam w skrócie.
- Czyli znienawidziłaś piłkę przez Manuela. - Spojrzał mi prosto w oczy po czym napił się kawy.
- Dokładnie ... Piękne wąsy. - Odpowiedziałam z bananem na ustach.
- O co ci chodzi?
- Po kawie masz ślad. Czekaj - wzięłam serwetkę i wytarł go, jak małe dziecko - gotowe.
- Dzięki. A tak właściwie to czemu sądzisz, że rodzina ma cie gdzieś?
- Możesz mi uwierzyć, że wiele razy dali mi to odczuć. - W środku posmutniałam na same wspomnienia, ale na zewnątrz cały czas się uśmiechałam.
- Może pójdziemy się przejść? - Zaproponował.
- Z chęcią.
- To zaczekaj, a ja pójdę za nas zapłacić. - Jak powiedział tak zrobił, a ja w tym czasie poszłam przed kawiarnie. Po chwili blondyn był obok mnie. - To chodźmy.
                    Złapał mnie za rękę i poszliśmy w stronę parku. Chodząc rozmawialiśmy o bzdetach. Mimo tego, że długo go nie znam to naprawdę świetnie spędzam z Nim czas. Rozmawia mi się z Nim inaczej niż ze wszystkimi. Czuje, że mogłam bym mu powiedzieć o wszystkim, a On by mnie wysłuchał. Przy Nim jestem sobą. Chciałam bym, aby ta chwila trwała wiecznie, ale jak na złości zaczął padać deszcz. Lecz na szczęście do domu mieliśmy blisko, ale to i tak nie pomogło nam. Ponieważ gdy każde z nas stało przed swoimi drzwiami to woda leciała z nas ciurkiem. Nagle Marco zaczął nerwowo przeszukiwać swoje kieszenie.
- Co się stało? - Zapytałam.
- Zapomniałem zabrać kluczy z szatni po treningu. - Wyjaśnił mi.
- To zapraszam do siebie. - Otworzyłam drzwi na oścież i zapaliłam światło w środku.
- Nie będę robił ci kłopotu, pojadę zaraz po klucze i problem z głowy.
- Wcale nie będzie zawracał mi głowy, a po za tym pewnie stadion jest już zamknięty bo jest już dość późno. - Spojrzałam na zegarek w telefonie. - Wchodź do środka bo się przeziębisz. - Rozkazałam mu, wykonał moje polecanie bez żadnego "ale". - Chodź zaprowadzę cie do gościnnego pokoju i pokaże gdzie jest łazienka.
- Sylwia jest mały kłopot.
- Jaki?
- Nie mam żadnych ubrań przy sobie. - Wyjaśnił.
- Chodź ze mną do garderoby. - Poszliśmy prze zemnie wskazane miejsce. - Zaraz coś ci znajdę. - Otworzyłam szufladę gdzie miałam za duże T-shirt. - Gdzie ona jest? - Mówiłam sam do siebie. - Znalazłam! - Zawołałam po chwili. - Pasuje ta koszulka? Spokojnie ja mam ją prawie do kolna, czyli na tobie powinna leżeć ideolo. Poczekaj jeszcze chwile. - Zaczęłam szukać jeszcze jednej rzeczy. - Trzymaj jeszcze spodenki.
- Masz chłopaka? - Zapytał znienacka.
- Nie, a co?
- Nic, tylko te ciuchy są bardziej w stylu męski i pomyślałem ...
- Spoko, kupiłam je kiedyś. Czasami ma tak, że lubię pochodzić po domu w takich ubraniach.
- Aha.
- A teraz chodź. - Pokazałam mu pokój gdzie będzie spał i łazienkę w której może się ogarnąć. - Zostaw ubrania, później przyjdzie i wsadzę je do suszarki, abyś miał je suche jak najszybciej.
- Dzięki.
- Nie ma za co. - Uśmiechnęłam się i wyszłam.
                    Poszłam sama jeszcze do garderoby po piżamę i poszłam do siebie. Gdy wzięłam szybką kąpiel i ogarnęłam się jako tak to poszłam sprawdzić co robi Marco. Poszłam pod jego pokój, ale usłyszałam szum wody z prysznica i to jak śpiewa piosenkę Justina Biebera. Zaśmiałam się pod nosem i poszłam po mopa, aby powycierać ślady jakie zrobiliśmy.
                    Gdy skończyłam latanie z mopem po domu to poszłam do kuchni zrobić nam kolacje. Z racji tego, że mało rzeczy potrafiłam przyrządzić to postawiłam na tosty. Wyciągnęłam wszystkie potrzebne produkty z lodówki i z szafki. Wyciągnęłam również toster i podłączyłam go do kontaktu, aby już się nagrzał. Gdy naszykowałam tosty i chciałam włożyć, jak pech się poparzyłam.
- Cholera! - Wydarłam się na całe mieszkanie.
- Co się stało? - Przybiegł, jak na zawołanie Marco.
- Nic. - Powiedziałam trzymając się za rękę. Podszedł do mnie i spojrzał na zaczerwienioną dłoń.
- Gdzie masz apteczkę?
- W szafce nad lodówką.
                    Podszedł w skazane miejsce i wziął czerwone pudełko i jąkać maść. Pewnie na poparzenia. Wyją wtyczkę i poprowadził mnie do salonu.
- Siadaj. - Rozkazał mi, a ja wykonałam jego polecenie.
                    Na początek zaczął wsmarowywać maść w moją dłoń, robił to tak delikatnie i czule, że aż ciarki po plecach mi przechodziły. Przyglądałam się w jakim skupieniu wykonuje po kolei czynności. Na sam koniec zawiną mi ostrożnie bandażem.
- Gotowe. - Oznajmił patrząc mi w oczy.
- Dzięki. - Uśmiechnęłam się do niego zadziornie.
- Mistrzynią w kuchni to chyba nie jesteś. Co?
- A no prawda.
- Może lepiej ja dokończę to co ty zaczęłaś. - Bardziej stwierdził niż zapytał.
- Ok, a ja w tym czasie wysuszę ci ubranie.
                    Jak powiedzieliśmy tak zrobiliśmy. Ja poszłam najpierw po ubranie Reusa, a następnie do pralni. Wrzuciłam ubranie do suszarki i poszłam zobaczyć co u Marco. Podeszłam do niego po cichu i usiadłam na blacie.
- Jak idzie?
- Właśnie skończyłem ... A ty nie masz gdzie siadać?
- Nie. - Wzruszyłam ramionami.
- To się zaraz okaże.
                    Z szyderczym uśmiechem wziął mnie na ręce i przewiesił przez ramie. Chciałam się uwolnić, ale nie dawałam racy. Trzymał mnie w solidnym uścisku. Zaniósł mnie do salonu.
- Możesz mnie puścić?
- Chciałabyś.
- Nie wiesz jak bardzo. - Położył mnie na kanapę i zaczął łaskotać.
- Hahaha ... Marco proszę przestań . - Starałam się mówić przez śmiech.
- Zrobisz coś dla mnie? - Przestał na chwile i spojrzał mi po raz kolejny w oczy.
- Wszystko, tylko przestań. - Powiedziałam nie wiedząc na co się decyduje.
- Masz ......

niedziela, 28 lipca 2013

Rozdział 3 cz. 1

3.  Odbiorę jej go!!!!

                    Obudziłam się z bólem głowy. Zaspana poszłam do łazienki. Wzięłam szybki i orzeźwiający prysznic. Gdy weszłam do sypialni spojrzałam jaka jest pogoda. Za ciepło nie było, więc musiałam ubrać coś bardziej pasujące do pogody, niż planowałam.
                    Weszłam do garderoby i wybrałam sobie odpowiednie ubranie. Ubrałam się i znowu udałam się do łazienki. Zrobiłam lekki makijaż i wyprostowałam prostownicą włosy. Wyszłam z niej, gdy mój wygląd pozwalał mi wyjście do ludzi.
                    Poszłam jeszcze spakować kilka książek i plan zajęć na dziś. Gotowa poszłam do kuchni na śniadanie. Z racji tego, że nie za bardzo potrafię gotować to zrobiłam sobie najzwyklejsze kanapki. Jedząc śniadanie myślałam o wczorajszej sytuacji. Słowa Klaudii zabolały mnie dość mocno ... Zgodzę się z faktem, że Marco jest przystojny. I szczerze mówiąc nawet mi się podoba. A że Klaudia go tak ,,kocha" to uderzę w najczulszy jej punkt ... Odbiorę jej go!!! Wiem to świńskie odbierać swojej ,,przyjaciółce" chłopaka, ale chce, aby poczuła się tak jak ja wczoraj. Na początek zaprzyjaźnię się z Marco, później zacznę go w sobie rozkochiwać. A gdy Klaudia się dowie o tym, że jej "miłość" nie jest jej wierna to go zostawi. A ja jeszcze trochę się z nim pobawię i również go zostawię.
                    Zanim się zorientowałam była już 8:25, a na 9 mam pierwsze zajęcia.
                    Posprzątałam jeszcze po śniadaniu, wzięłam torebkę i klucze od aut, jak również od mieszkania. Gdy zamknęłam drzwi otworzyłam torebkę, aby schować klucze i jednocześnie szłam w stronę windy ... Nagle wpadłam na kogoś. Dzięki czemu upadłam na ziemię.
- Przepraszam. - Wydukałam i dopiero wtedy spojrzałam na moją ,,przeszkodę". - O hej. - Powiedziałam przyjaźnie, ponieważ zauważyłam Marco.
- Nic się nie stało? I witaj. - Podał mi rękę, abym mogła wstać. Z chęcią skorzystałam z jego pomocy.
- Na szczęście nie. - Cały czas się lekko do niego uśmiechałam. Staliśmy razem i czekaliśmy na windę, a między nami była niezręczna cisza. - Przepraszam. - Powiedziałam po dłuższej chwili. W końcu musiałam zrealizować swój plan. Może nie od razu, ale pomału i małymi kroczkami.
- Za co? - Zapytał zdziwiony.
- Za to, że byłam wcześniej taka oschła. I za to, że na ciebie wpadłam. - Wyjaśniłam.
- Każdy może mieć gorszy dzień. - Machną ręką. W końcu doczekaliśmy się windy i weszliśmy do niej. - A jeśli mam być szczery to ciesze się z tego, że wpadła na mnie taka piękna dziewczyna. - Wyznał mi.
- Raczej taka piękna to nie jestem. - Udawałam  zawstydzoną.
- Polemizował bym z tym. - Uśmiechną się do mnie, a mi zaczęło szybciej serce bić. - A jeśli mogę wiedzieć to gdzie się wybierasz? - Spojrzał mi prosto w oczy.
- Do szkoły. - Powiedziałam niechętnie.
- To witaj w klubie. A mogę zadać jeszcze kilka pytań?
- Zadałeś już drugie. - Oboje się zaśmialiśmy.
- Ale chodziło mi ...
- Spoko. - Teraz to ja się uśmiechnęłam. - To słucham co chcesz wiedzieć.
- Na początek ile masz lat? - "Nie wiesz Marco, że kobiet nie pyta się o wiek?" pomyślałam.
- 18, a ty?
- 20. A do jakiej szkoły chodzisz?
- Dokładnie to na studia psychologiczne. - Odpowiedziałam. - Zaraz mówiłeś, ze też idziesz do szkoły to do jakiej?
- Również studia psychologiczne. - Gdy mi to powiedział oczy o mało mi nie wyleciały z orbity. - Czemu się tak patrzysz?
- Zdziwiłeś mnie tym. - Powiedziałam szczerze.
                    Gdy wyszliśmy z windy. Marco zadawał mi pytania, a ja mu na nie odpowiadałam. Trwało tak dopóki każdy z nas nie wsiadł do swojego auta ( auto Marco). Musze przyznać, że jest całkiem miły. Świetnie mi się z nim rozmawiało.
                    Gdy jechałam do szkoły myślałam o rozmowie z blondynem. Poszło mi dość dobrze. Starałam się być dla niego miła. W końcu mam swój plany, który chce jak najbardziej i najlepiej zrealizować. Ciesze się, że na niego wpadłam, dzięki temu mogę zrealizować swój cel.
                    Szybko znalazłam się pod szkołą. Zauważyłam auto Marco. Uśmiechnęłam się pod nosem i poszłam w stronę budynku. Wyciągnęłam plan i spojrzałam gdzie mam teraz zajęcia. Była teraz Historia i miałam ją w sali 103.
                    Pewna siebie poszłam w stronę klasy. Weszłam do pomieszczenia i rozejrzałam się po  nim. Było tylko jedno wolne miejsce i to koło Reusa! Podeszłam pewna siebie.
- Wolne? - Zapytałam, a on dopiero wtedy się na mnie spojrzał.
- Penie. - Wziął swój plecak. - Siadaj. - Wykonałam jego polecenie. - Wygląda na to,że jesteśmy w jednej klasie. - Uśmiechną się do mnie po raz kolejny tego poranka.
- A no ... - Chciałam jeszcze coś powiedzieć, ale akurat wszedł nauczyciel.
- Dzień dobry klaso. - przywitał się z nami.
- Dzień dobry. - Odpowiedzieliśmy chórem. I zaczął sprawdzać obecność, aż w końcu doszło do mnie.
- Sylwia Neuer?
- Jestem. - Odpowiedziałam znudzona.
- Ooo. - Wyjrzał z nad dziennika i spojrzał w moją stronę. - A jeśli można wiedzieć ... Co się stało, że wczoraj nie przyszłaś na zajęcia? - Spojrzał na mnie z kpiącym uśmiechem. Przyjrzałam mu się i już wiedziałam, że będzie chciał mnie ośmieszyć. Ale tej satysfakcji mu nie dam.
- Zaspałam. - Odpowiedziałam spokojnie i czekałam na rozwój wydarzeń.
- A zaspałaś, czy może nie chciało się przyjść?
- Po pierwsze zaspałam, bo byłam zmęczona. Po drugie każdy robi aferę z tego, że nie było mnie jeden dzień, jakbyście nie mieli własnego życia. I po trzecie nie powinno to pana interesować, dlaczego mnie nie było. - Powiedziałam wszystko aroganckim tonem. Nic już nie powiedział, tylko tylko zaczął dalej sprawdzać, czy wszyscy są.
                    Reszta lekcji minęło nam na robienie zadań w parach. Tak jak siedzieliśmy w parach. Cieszyłam się bardzo, bo mogę jeszcze bardziej się do Niego zbliżyć. Zajęliśmy się zadaniem, ale ja co chwile wtrącałam uwagi na jego temat.
- Nie wiedziałam, że jesteś taki dobry z historii. - Przysunęłam krzesło trochę bliżej.
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz ... Masz jakieś plany po szkole? - Zapytał z iskierkami w oczach.
- Jeszce nie, a co?
- Może byśmy się spotkali o 17 w tej kawiarni. - Zaproponował.
- Z miłą chęcią, ale w jakiej?
- Może w Cofe?
- Pasuje.
                    Reszta dnia w szkole minęła normalnie. Cieszyłam się, że Marco chce się ze mną spotkać. Już miałam nawet powoli plan. Prosto po zajęciach pojechałam do domu naszykować się. Z racji z tego, że jutro jest sobota to nie muszę się przejmować, że znowu zaśpię, tylko mogę spędzić te popołudnie z blondynem.
                    Weszłam do mieszkanie i od razu udałam się do garderoby. Długo w niej szukałam odpowiedni zestaw, ale w końcu go wyszukałam. Zadowolona z wyboru wzięłam ze sobą ubrania i udałam się do łazienki. Spędziłam w niej dobre 2 godz. Gdy byłam już gotowa ruszałam w stronę wyjścia z mieszkania, po drodze zabierając torebkę.


Zdjęcie chłopaków po wczorajszym, pięknym i cudownym meczu BVB.

wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział 2

 2. ,, ... to wyjedziesz do Monachium"


                    Z pięknego snu obudził mnie budzik. Niechętnie odwróciłam się w stronę gdzie dochodziła muzyka. Wyłączyłam go i położyłam się dalej spać. Nie myśląc o tym, że muszę iść do szkoły.
                    Obudziłam się drugi raz tego dnia. Spojrzałam na wyświetlacz w telefonie i wskazywał dokładnie 11:26. Dopiero po chwili skojarzyłam, że ZASPAŁAM. Wstałam jak oparzona i poszłam jak najszybciej do łazienki ogarnąć się, jako tako.
                    Wyszłam z łazienki owinięta w sam ręcznik. Poszłam do garderoby i ubrałam się w zestaw. Poszłam jeszcze do łazienki i uczesałam się w kitkę i zrobiłam lekki makijaż ... Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Zdziwiona poszłam je otworzyć. Gdy wykonałam czynność doznałam szoku ... Stali tam moi rodzice. Weszli bez niczego do mieszkania. I się zaczęło.
- Czemu nie byłaś w szkole!!! - Zaczął krzyczeć ojciec.
- A to dzisiaj. Myślałam, że chodzę od jutra do niej. - Udawałam zdziwioną.
- Nie udawaj!!! - Wtrąciła się matka.
- Nie udaje. - Starałam się bronić.
- Podjęliśmy z matką decyzje.- Powiedział tajemniczo tata. - Jeszcze raz uciekniesz ze szkoły to wyjedziesz do Monachium. Mieszkać będziesz z Manuelem
                    Tak Manuel Neuer to mój kuzyn. Słynny bramkarz Bayern Monachium. Nie nawiedzę go od zawsze. Zawsze słyszę Manuel to, Manuel tamto. Aż czasami mam ochotę rzygać, gdy słyszę jak ktoś o nim mówi.
- Jak to do Monachium! Nie było mnie jeden dzień w szkole, a wy robicie mi awanturę!
- Zdania nie zmienimy. - Powiedziała matka i wyszli z trzaskiem drzwi.
                    Usiadłam na kanapie i myślałam, nad tym co mi powiedzieli. Według mnie teraz przesadzili. Rozumiem jakby nie było mnie nie wiadomo ile, ale jeden dzień! A tak w ogóle z skąd oni wiedzieli, że mnie tam nie było? Ciekawe kto im wykapował.
                    Wzięłam torebkę i wyszłam z mieszkania. Chciałam się przejść. I pomyśleć o tym wszystkim. Będąc już na zewnątrz wyciągnęłam z torebki słuchawki i włączyłam piosenkę RED LIPS - To co nam było. Szłam ulicami Dortmundu. Nie patrząc gdzie idę.
                    Po dłuższym czasie doszłam do parku. Był w nim ten cały stadion, który wszyscy tak się zachwycali. Jak on się nazywał? Chyba Signal Induna Park? Nie jestem pewna, ale raczej tak. Chyba był trening tej całej drużyny.
                    Dużo nie myślałam, tylko poszłam w tamtą stronę. Nie miałam nic ciekawszego do roboty, dlatego tam poszłam. Usiadłam w ostatnim rzędzie i patrzałam co się dzieje.
                    Nagle zobaczyłam moją przyjaciółkę Klaudię. Zastanawiałam się co ona tu robi. Przecież mówiła, że nienawidzi piłki. Postanowiłam ją obserwować. Usiadłam trochę bliżej, aby mnie nie zauważyła. Nie obchodziło mnie to, co dzieje się na boisku. Chyba trening się skończył bo ludzie zaczęli wychodzić, ale nie Klaudia. Stała tam i czekała na kogoś. Po chwili podszedł ten blondyn co go wczoraj spotkałam. Jeśli dobrze pamiętam to nazywał się Marco Reus.
                    Przyglądałam się im uważnie. Po chwili stało się coś czego bym się nie spodziewałam. Pocałowali się! Nie wieże, niby moja ,,najlepsza" przyjaciółka spotyka się z kimś i nawet mi nie powiedział. Przecież zawsze mówiłyśmy sobie wszystko. Dlaczego ona mnie okłamała?
                    Poszłam za trybuny i ukryłam się tak, aby mnie nie zobaczyła. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do niej. Chciałam sprawdzić, jak zareaguje. Jeszcze bardziej się zdziwiłam niż przed chwilą.
- Kto to? - Zapytał Marco.
- To ta idiotka o której ci opowiadałam. - Odrzuciła moje połączenia, a ja słuchałam tego co mówią - Nie wieże, że się z nią przyjaźniłam. - Jej słowa naprawdę mnie zabolały. I to dość mocno.
- Tak mi przykro kochanie. - Przytulił ją, a ja jak najszybciej odeszłam i poszłam w stronę domu.
                    Będąc w mieszkaniu załamałam się. Łzy leciały mi same. Moja była ,, najlepsza" przyjaciółka tak o mnie mówiła za moimi plecami. Nie chciało mi się wierzyć. Była jedyną osobą z którą mogłam porozmawiać o wszystkim. A teraz praktycznie zostałam sama. Rodzice cały czas pracują, albo kontrolują moje życie. Nigdy z nimi normalnie nie rozmawiałam. Z rodziny mam tylko jeszcze kuzyna Manuela z którym najlepszych kontaktów nie mam. A moja przyjaciółka obrabia mi tyłek za plecami. Z płaczem zasnęłam na kanapie.


No to koniec drugiego rozdziału. Przepraszam, że nic nie dodawałam, ale nie miałam za bardzo czasu. Nie wiem kiedy kolejny. Postaram się dodać do końca rozdziału, ale nic nie obiecuje.

niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział 1.

1.  Pierwsze spotkanie.

                    Dziś miałam się wyprowadzić. Z jednej strony się cieszyłam, ale z drugiej nie za bardzo. Cieszyłam się z tego powodu, że nie będę mieszkać już z rodzicami i będę miała cały czas wolny dom, a z drugiej strony wiąże się to z tym, że muszę się jeszcze uczyć. Wraz z szkołom będzie koniec spania do późna. A zacznie się duuużo nauki.
                    Pakowałam do walizki ostatnie ubrania. Nie sądziłam, że mam ich tyle. Naprawdę trochę ich było. Zmieniając temat dowiedziałam się wczoraj od rodziców, że moje nowe mieszkanie będzie w centrum miasta. Zastanawiał się jakich będę miała sąsiadów. Modliłam się o to, aby niebyli ciekawscy.
                    Gdy spakowałam ubrania zeszłam z wielką walizką na duł. Miałam tylko ją, ponieważ reszta rzeczy jest już w mieszkaniu, w którym jeszcze nie byłam. W domu jak zawsze byłam tylko ja. Szybko wyszłam z niego, bagaż spakowałam do bagażnika samochodu.
                    Wsiadłam do auta i ruszyłam do nowego domu i być może życia. Włączyłam radio i akurat leciała moja piosenka Kelly Clarkson - People Like Us. Gdy jej słucham od razu poprawia mi się humor.
                    Po jakiś 20 min byłam na miejscu. Zaparkowałam auto przed pięknym apartamentowcem. Na pierwsze oko robił wrażenie. Wyjęłam walizkę i ruszyłam w jego stronę. W środku również robił wrażenie. W holu minęłam recepcjonistkę, która się do mnie uśmiechnęłam odwzajemniłam się tym samym. Z tego, że mieszkam na samej górze to pojechałam windą. Szybko znalazłam się pod drzwiami.
                    Znalazłam klucze w torebce i weszłam do środka. Moim oczom ukazał się piękny salon. Poszłam dalej i zobaczyłam kuchnie złączoną z jadalnią.Jak na razie mieszkanie urządzone jest super.
- Ciekawe jaka jest sypialnia. - Powiedziałam sama do siebie.
                    Przeszłam przez korytarz i otworzyłam pierwsze lepsze drzwi. Za nimi była piękna sypialnia. Nie mogłam się na nią napatrzeć. Zawsze taką chciałam mieć. Zauważyłam przylegające do niej drzwi. Ciekawska otworzyłam je. Ujrzałam cudowną łazienkę. Wyszłam z pomieszczenia i otworzyłam kolejne drzwi. A za nimi mój "gabinet" do nauki. Jak najszybciej opuściłam to miejsce i poszłam dalej, otworzyłam kolejne pomieszczenie. Zaniemówiłam z wrażenia. Piękna i duża garderoba.
- Czekajom mnie duże zakupy. - Stwierdziłam. 
                    Niechętnie z niej wyszłam. Zostały mi jeszcze dwa pomieszczenia. Otworzyłam najbliższe za nimi był pokój gościnny. Wyszłam z tond i otworzyłam ostanie. Była za nimi piękna łazienka.
                    I na tym skończyło się moje zwiedzanie nowego domu. Poszłam do kuchni, ponieważ trochę zgłodniałam. Otworzyłam lodówkę z myślała, że będzie zapełniona, ale niestety pomyliłam się. Wziewałam torebkę i kluczyki od samochodu i wyszłam. Musiałam pojechać do najbliższego super marketu kupić coś do jedzenia.
                    Droga zajęła mi jakieś 5 min. Do koszyka wrzucałam wszystko co wydawało mi się potrzebne. Zanim się zorientowałam był on już pełny. Poszłam w kierunku kasy. Kolejka była chyba kilometrowa.Czekałam znudzona na swoją kolej, aż w końcu się doczekałam. Gdy zapłaciłam za zakupy to, jak najszybciej chciałam wrócić do domu. Mój żołądek dawał powoli o sobie znać.                     Wjechałam samochodem na podziemny parking. Wyjęłam zakupy i poszłam jak najszybciej do siebie. Jedynie pozostało mi czkać na windę, koło mnie stał jakiś chłopka.
- Cześć. - Odezwał się.
- Hej. - Odpowiedziałam.
- Mieszkasz tu? - Zapytał.
- Od dzisiaj. - Starałam się zakończyć tą "rozmowę" jak najszybciej, dlatego udzielałam krótkich odpowiedzi.
- Fajnie.  - Na szczęście winda już podjechała. Weszłam do niej, a za mną on. - Na którym piętrze mieszkasz? - Nie dawał za wygraną.
- Na ostatnim. - Powiedziałam bez namysłu. Czego po chwili pożałowałam.
- O jak miło. W takim razie jesteśmy sąsiadami. - Cały czas szczerzył się jak głupi do sera. - A mogę wiedzieć jak się nazywasz?
- Sylwia Neuer. A ty?
- Nie poznałaś mnie? -  Zapytał zdziwiony. Pokręciłam przecząco głową. - Jestem Marco Reus. Wybacz myślałam, że mnie poznałaś.
- A niby dlaczego? - Byłam teraz ja zdziwiona.
- Ponieważ jestem piłkarzem Borussii Dortmund. A  piłkarze w tym mieście są znani.Więc pomyślałem ...
- To źle pomyślałeś. - Przerwałam mu.
- Na to wychodzi.  - Już się nie odezwał.
                    Reszta drogi na górę minęła nam w cisz. Będąc na miejscu weszłam jak najszybciej do mieszkania. Zamknęłam drzwi na klucz i poszłam do kuchni. Z tego powodu, że nie za bardzo umiem gotować, to zrobiłam zwykłe kanapki. Zanim się zorientowałam to była już 21:45. Z tego, że jutro idę do szkoły musiałam iść się wykąpać i spać. Poszłam do garderoby wzięłam piżamę i poszłam do łazienki. Wzięłam długą i relaksującą kąpiel. Z wanny wyszłam  dopiero kiedy woda robiła się chłodna. Ubrałam się i położyłam się spać. Długo nie mogłam zasnąć, ponieważ myślałam o tym ... Marco. Jeśli dobrze pamiętam.Był dość ładny. Myśląc o nim zasnęłam.



Mam nadzieje, że pierwszy się podoba :-)
Jak coś to piszcie w komentarzach, można też z anonimu bez weryfikacji obrazka.

sobota, 29 czerwca 2013

Prolog

                    Macie czasem wrażenie, że nikt was nie słucha? W moim przypadku jest tak często. Zawsze gdy chce porozmawiać z rodzicami to słyszę: "Nie teraz", albo "Nie mam czasu". Po prostu chce, aby rodzice poświęcili mi chociaż 5 min. To chyba nie jest dużo? Prawda? Zwłaszcza, że jestem ich jedynym dzieckiem. Dla nich zawsze prac była na pierwszym miejscu. A ja? Odkąd pamiętam jestem na dalszym planie. Myślą, że pieniędzmi wszystko załatwią.
                     No właśnie nie przedstawiłam się wam. Mam na imię Sylwia. Moje życie, jest raczej zwyczaje. Niedawno skończyłam 18 lat. Tak jak każda dziewczyna maże o drugiej połówce swojego życia, chodź nie szukam jej na siłę. Po prostu wieże, że przyjdzie z czasem sama. Uczyć nie za bardzo mi się chce. Chodź często słyszę od nauczycieli, że jestem bardzo zdolna i powinnam "rozwijać" swój umysł i jakbym chciała to miałam bym same piątki. Ale jak to u mnie jednym uchem wpadnie, a drugim wypadnie.
                    Pewnego dnia wstałam dość późno, nawet jak na mnie (a śpiochem jestem niezłym), ponieważ była już 13. Nie chętnie wstałam z mojego ukochanego łóżka. Podeszłam do szafy w celu wybrania jakiś ubrań. (Kocham modę i pilnuje, aby w mojej szafie wszystko było na czasie.) Dzisiaj było dość ciepło więc wybrałam TO. Wzięłam ubranie i poszłam do łazienki w celu ogarnięcia się. Po jakiś 30 min wyglądałam jak człowiek i mogłam pokazać się ludziom. Zeszłam na duł do kuchni w celu zjedzenia "śniadania". O dziwo moi rodzice byli w domu.
- Dzień dobry. - Powiedziałam zdziwiona.
- Dzień dobry. - Odpowiedzieli mi równocześnie.
- Sylwia usiądź musimy porozmawiać. - Powiedział poważnie ojciec. Bez namysłu wykonałam jego "rozkaz".
- O co chodzi? - Chciałam się jak najszybciej dowiedzieć.
- Postanowiliśmy z mamą. - Spojrzał na moją rodzicielkę. - Że pójdziesz na studia psychologiczne. - Powiedział pewny siebie. Nie mogłam w to uwierzyć, jak oni mogą cały czas planować mi życie.
- A niby czemu ten kierunek? - Starałam się być jeszcze spokojna.
- Ponieważ psycholog dobrze zarabia. A my chcemy mieć pewność, że będziesz miała w życiu wszystko czego chcesz. - Odpowiedziała mama. No tak mogłam się domyślić. Chodzi im o pieniądze. - Z tego powodu, że z naszego domu miała byś dość daleko na uczelnie to przeprowadzisz się.
- Nie no świetnie. - Powiedziałam z wielką ironią. - Świetnie, że cały czas układacie mi, życie jak wam się podoba. Nawet nie pytacie mnie o zdanie. - Z każdą chwilą byłam coraz bardziej wściekła.
- Spokojnie kochanie. - Uspokajał mnie tata. - Za wszystko my płacimy i oczywiście będziemy ci przesyłać na konto pieniądze, abyś miała również dla siebie. Dla nas liczy się teraz to, abyś zdała studia i nie musiała się przejmować niczym oprócz nauki.
- Dziękuje wam bardzo. - Po tej rozmowie straciłam apetyt i poszłam jak najszybciej do siebie. Czemu oni chcą mnie ciągle kontrolować?! No czemu?! ... Chociaż może to dobrze, że się wyprowadzę. Nie będą wiedzieć co robię. I nie będzie tych wszystkich kłótni z nimi.


No i jest Prolog. Mam nadzieje, że wam się spodoba :)
To jest mój pierwszy blog, więc proszę o wyrozumiałość. Pierwszy rozdział pojawi się niedługo.