niedziela, 11 sierpnia 2013

Rozdział 4

4. Pierwsze pocałunki i ... MIŁOŚĆ?



- Masz mnie ... - Przerwał i zbliżył swoją twarz do mojej.
- Co mam ciebie? - Dopytywałam się.
- Pocałować tak jak księżniczka swojego księcia. - Wyjawił w końcu.
- Że co?
- Chyba, że wracamy do ...
- Zgoda.
                     Bez zastanowienia przybliżył swoją twarz do mojej i pocałował mnie! Na początku lekko je muskał, lecz z czasem robił to coraz zachłanniej. Złapał mnie w biodrach i posadził na swoich kolanach. Wplotłam palce w jego blond włosy. Za to jego ręce zjechały do moich pośladków. W końcu oderwaliśmy się od siebie.
- Miał być tylko jeden. - Przerwałam w końcu cisze między nami.
- Niemów, że ci się nie podobało. - Szepną mi do ucha.
- Nawet bardzo.
- No widzisz. - Poruszał śmiesznie brwiami. - A może ... - Nie dokończył, ponieważ zadzwonił jego telefon.
                     Wziął urządzenie i wyszedł z nim. Z jego miny mogłam stwierdzić, że za bardzo nie jest zadowolony z niego. Zastanawiały mnie dwie rzeczy. Pierwsza to ciekawiło mnie co chciał powiedzieć. A druga to kto to dzwonił. Chociaż obstawiałam Klaudie.
                     Usiadłam wygodnie na kanapie i czekałam. Na twarzy malował mi się uśmiech. Coś czułam, że ten ich "związek" długo nie przetrwa. Nie tylko dlatego, że odbije jej go, ale również widać gołym okiem, że za bardzo im się nie układa.
                     Właśnie odbije jej go i co dalej, przecież nie wiem sama, czy na pewno go kocham. Kiedyś nie obchodziło mnie to, że chłopaka w sobie rozkocham, a potem go okrutnie rzucę. Reus stawał się powoli, dla mnie kimś więcej niż tylko "zabawką". A co jeśli naprawdę się w nim ZAKOCHAŁAM? Nie to niemożliwe. Ja nie mogę się na nowo zakochać. Obiecałam to sobie ...
- O czym tak myślisz? - Zapytał blondyn, który usiadł koło mnie i przytulił do siebie.
- A o niczym szczególnym. - Okłamałam go.
- Na pewno?
- Na pewno ... Ale już późno. - Starałam się zmienić temat, ale gdy spojrzałam na zegarek to naprawdę było późno. Była równa północ.
- Rzeczywiście.
                     Podeszłam do okna i spojrzałam co się dzieje na zewnątrz. Wciąż lało i nie zanosiło się, że przestanie. Po chwili poczułam ręce blondyna na swoich biodrach. Uśmiechnęłam się pod nosem. Odwrócił mnie do siebie przodem i zaczął całować po szyi ... Gdy nagle porządnie zagrzmiało. Ja przestraszona wskoczyłam w ego ramiona.
- A tobie co? - Zapytał z troską.
- Boje się burzy. - Powiedziałam cicho, ale wystarczająco głośno, aby to usłyszał.
- Moje biedactwo. - Wziął mnie na ręce i zaniósł mnie do sypialni, po drodze gasząc światła.
- Marco puść mnie, jestem strasznie ciężka. - Starałam się go przekonać.
- Raczej lekka jak piórko. - Położył mnie na łóżku. - Ty w ogóle coś jesz? - Usiadł koło mnie.
- Tak ... Tyle, że za bardzo nie umiem gotować.
- No to się szykuj. - Powiedział tajemniczo.
- Na co? - Spojrzałam na niego zdziwiona.
- A na to, że od jutra uczysz się gotować u mistrza kuchni.
- Taa, a u jakiego? - Droczyłam się z nim.
- A jak myślisz? - Zastanowiłam się chwile i odpowiedziałam.
- U Magdy Gessler?
- A ja myślałem, że chcesz się uczyć odemnie. - Zrobił smutną minkę, która od razu mnie rozczuliła.
- Zgoda.
- Ale na co?
- Będziesz moim nauczycielem w ... gotowaniu. - Sama nie wiem co mną kierowało, ale tym razem to ja go pocałowałam. Blondy na początku był zdziwiony moją reakcją, lecz po chwili zaczął go oddawać. Robił to tak cudownie. Całował mnie namiętnie, a jednocześnie złachanie.
- Mówiłem ci kiedyś, że jesteś piękna? - Zapytał, gdy oderwaliśmy się od siebie.
- Może raz. -Wzruszyłam ramionami.
- To będę ci częściej to mówił. - Pocałował mnie w czubek nosa. Wstał z łóżka i szedł w kierunku drzwi.
- Marco?
- Co jest?
- Możesz ze mną spać? - Poprosiłam słodko i zrobiłam proszące oczka.
- Spać powiadasz. - Uśmiechną się dwuznacznie.
- Tylko spać. - Podkreśliłam pierwsze słowo.
- Zgoda. - Odparł trochę smutny. Położył się obok mnie i oboje patrzaliśmy jak deszcz obija się o szybę w moim pokoju.
                     Zadowolona leżałam i spoglądałam co chwile na blondyna. Po dłuższym czasie zobaczyłam, że zasną. Położyłam głowę na jego tors i również po chwili odpłynęłam do krainy Morfeusza.
                     Obudziło mnie walenie do drzwi. Spojrzałam na Marco to jeszcze spał i uśmiechał się przez sen. Niechętnie wstałam pół przytomna z łóżka i poszłam zobaczyć kto się dobija. Gdy otworzyłam drzwi ujrzałam Klaudie ...
- Gdzie on jest?! - Wparowała bez zaproszenia do mojego mieszkania.
- Niby kto? - Udawałam zdziwioną.
- Doskonale wiesz o kogo mi chodzi!!! - Syknęła mi w twarz.
- Co się tutaj dzieje? - Nagle przyszedł Marco. - Co ty tutaj robisz?! - Od razu zauważyłam po jego minie, że nie jest zadowolony z jej wizyty.
- Przyszłam tylko oddać ci klucze. - Wyciągnęła z kieszeni wspominany przedmiot i rzuciła w nim. - Mam nadzieje, że więcej cie nie zobaczę. - I wyszła tak samo, jak szybko się pojawiła.
- Co to było? - Zapytałam zdziwiona.


Przepraszam, że taki krótki i dopiero dzisiaj, ale zbytnio ostatnio nie mam czasu. Zwaliło mi się za wiele spraw na głowę jednocześnie.
Mam nadzieje, że wam się spodoba.

sobota, 3 sierpnia 2013

Nowy Blog

Zapraszam was serdecznie na mojego nowego bloga: Nieważne, czy na scenie, czy na boisku ... miłość jest wszędzie. Naszła mnie wena na niego więc go napisałam. Mam nadzieje, że wam się spodoba.
Bohaterowie już są. Postaram się dodać jeszcze dzisiaj prolog.
A co do mojego pierwszego bloga to już pisze kolejny rozdział.
Postanowiłam, że tutaj rozdział będą się pojawiać co piątek. Jeśli najdzie mnie dodatkowa wena to będzie wtedy dodatkowy.

czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział 3 cz. 2

3. Lepsze poznanie się.


                    Gdy dotarłam na miejsce, Marco już siedział przy stoliku. Wyglądał wręcz cudownie. Z uśmiechem podeszłam do niego. Gdy mnie zobaczył to od razu wstał.
- Ślicznie wyglądasz. - Pocałował mnie w policzek.
- Dziękuje i nawzajem. - Powiedziałam, kiedy odsuną mi krzesło, abym mogła usiąść.
- Co państwu podać? - Zapytał kelner, który właśnie przyszedł.
- Ja poproszę latte macchiato. - Złożyłam zamówienie.
- A ja espresso. - Gdy kelner odszedł my zaczęliśmy rozmowę.
- Dlaczego nie lubisz piłki? - Zapytał.
- Trochę skomplikowane. - Odparłam.
- Mów spróbuje zrozumieć. - Zachęcał mnie.
- Zapewne znasz bramkarza Manuel Neuer.
- Tak gra w Bayern i w reprezentacji. Znam go dość dobrze.
- No to jest mój "ukochany" kuzyn. - Spojrzał na mnie ja na ufo. - No co rodziny się nie wybiera ... Wracając do tematu. Zawsze tylko słyszałam: Manuel jest tak wspaniały. Osiągną już tak wiele mimo  młodego wieku. Po prostu dzień w dzień słyszałam jakim to on jest świetnym piłkarzem, a ja nie rozumiałam o co im wszystkim chodzi. Że niby co? Zdobył parę pucharów i jakieś tam medale to jest nie wiadomo jaki ...
- O to państwa zamówienie. - Przyszedł nagle kelner.
- Dziękujemy. - Odpowiedzieliśmy równocześnie, po czym chłopak odszedł. Upiłam łyk napoju i mówiłam dalej.
- Było nieważne co ja osiągałam, liczył się tylko Manuel. Mnie po prostu rodzina miała cały czas gdzieś i tylko liczył się on i ta piłka nic po za tym ... U mnie w domu był tylko jeden temat: piłka nożna. - Wyjaśniłam w skrócie.
- Czyli znienawidziłaś piłkę przez Manuela. - Spojrzał mi prosto w oczy po czym napił się kawy.
- Dokładnie ... Piękne wąsy. - Odpowiedziałam z bananem na ustach.
- O co ci chodzi?
- Po kawie masz ślad. Czekaj - wzięłam serwetkę i wytarł go, jak małe dziecko - gotowe.
- Dzięki. A tak właściwie to czemu sądzisz, że rodzina ma cie gdzieś?
- Możesz mi uwierzyć, że wiele razy dali mi to odczuć. - W środku posmutniałam na same wspomnienia, ale na zewnątrz cały czas się uśmiechałam.
- Może pójdziemy się przejść? - Zaproponował.
- Z chęcią.
- To zaczekaj, a ja pójdę za nas zapłacić. - Jak powiedział tak zrobił, a ja w tym czasie poszłam przed kawiarnie. Po chwili blondyn był obok mnie. - To chodźmy.
                    Złapał mnie za rękę i poszliśmy w stronę parku. Chodząc rozmawialiśmy o bzdetach. Mimo tego, że długo go nie znam to naprawdę świetnie spędzam z Nim czas. Rozmawia mi się z Nim inaczej niż ze wszystkimi. Czuje, że mogłam bym mu powiedzieć o wszystkim, a On by mnie wysłuchał. Przy Nim jestem sobą. Chciałam bym, aby ta chwila trwała wiecznie, ale jak na złości zaczął padać deszcz. Lecz na szczęście do domu mieliśmy blisko, ale to i tak nie pomogło nam. Ponieważ gdy każde z nas stało przed swoimi drzwiami to woda leciała z nas ciurkiem. Nagle Marco zaczął nerwowo przeszukiwać swoje kieszenie.
- Co się stało? - Zapytałam.
- Zapomniałem zabrać kluczy z szatni po treningu. - Wyjaśnił mi.
- To zapraszam do siebie. - Otworzyłam drzwi na oścież i zapaliłam światło w środku.
- Nie będę robił ci kłopotu, pojadę zaraz po klucze i problem z głowy.
- Wcale nie będzie zawracał mi głowy, a po za tym pewnie stadion jest już zamknięty bo jest już dość późno. - Spojrzałam na zegarek w telefonie. - Wchodź do środka bo się przeziębisz. - Rozkazałam mu, wykonał moje polecanie bez żadnego "ale". - Chodź zaprowadzę cie do gościnnego pokoju i pokaże gdzie jest łazienka.
- Sylwia jest mały kłopot.
- Jaki?
- Nie mam żadnych ubrań przy sobie. - Wyjaśnił.
- Chodź ze mną do garderoby. - Poszliśmy prze zemnie wskazane miejsce. - Zaraz coś ci znajdę. - Otworzyłam szufladę gdzie miałam za duże T-shirt. - Gdzie ona jest? - Mówiłam sam do siebie. - Znalazłam! - Zawołałam po chwili. - Pasuje ta koszulka? Spokojnie ja mam ją prawie do kolna, czyli na tobie powinna leżeć ideolo. Poczekaj jeszcze chwile. - Zaczęłam szukać jeszcze jednej rzeczy. - Trzymaj jeszcze spodenki.
- Masz chłopaka? - Zapytał znienacka.
- Nie, a co?
- Nic, tylko te ciuchy są bardziej w stylu męski i pomyślałem ...
- Spoko, kupiłam je kiedyś. Czasami ma tak, że lubię pochodzić po domu w takich ubraniach.
- Aha.
- A teraz chodź. - Pokazałam mu pokój gdzie będzie spał i łazienkę w której może się ogarnąć. - Zostaw ubrania, później przyjdzie i wsadzę je do suszarki, abyś miał je suche jak najszybciej.
- Dzięki.
- Nie ma za co. - Uśmiechnęłam się i wyszłam.
                    Poszłam sama jeszcze do garderoby po piżamę i poszłam do siebie. Gdy wzięłam szybką kąpiel i ogarnęłam się jako tak to poszłam sprawdzić co robi Marco. Poszłam pod jego pokój, ale usłyszałam szum wody z prysznica i to jak śpiewa piosenkę Justina Biebera. Zaśmiałam się pod nosem i poszłam po mopa, aby powycierać ślady jakie zrobiliśmy.
                    Gdy skończyłam latanie z mopem po domu to poszłam do kuchni zrobić nam kolacje. Z racji tego, że mało rzeczy potrafiłam przyrządzić to postawiłam na tosty. Wyciągnęłam wszystkie potrzebne produkty z lodówki i z szafki. Wyciągnęłam również toster i podłączyłam go do kontaktu, aby już się nagrzał. Gdy naszykowałam tosty i chciałam włożyć, jak pech się poparzyłam.
- Cholera! - Wydarłam się na całe mieszkanie.
- Co się stało? - Przybiegł, jak na zawołanie Marco.
- Nic. - Powiedziałam trzymając się za rękę. Podszedł do mnie i spojrzał na zaczerwienioną dłoń.
- Gdzie masz apteczkę?
- W szafce nad lodówką.
                    Podszedł w skazane miejsce i wziął czerwone pudełko i jąkać maść. Pewnie na poparzenia. Wyją wtyczkę i poprowadził mnie do salonu.
- Siadaj. - Rozkazał mi, a ja wykonałam jego polecenie.
                    Na początek zaczął wsmarowywać maść w moją dłoń, robił to tak delikatnie i czule, że aż ciarki po plecach mi przechodziły. Przyglądałam się w jakim skupieniu wykonuje po kolei czynności. Na sam koniec zawiną mi ostrożnie bandażem.
- Gotowe. - Oznajmił patrząc mi w oczy.
- Dzięki. - Uśmiechnęłam się do niego zadziornie.
- Mistrzynią w kuchni to chyba nie jesteś. Co?
- A no prawda.
- Może lepiej ja dokończę to co ty zaczęłaś. - Bardziej stwierdził niż zapytał.
- Ok, a ja w tym czasie wysuszę ci ubranie.
                    Jak powiedzieliśmy tak zrobiliśmy. Ja poszłam najpierw po ubranie Reusa, a następnie do pralni. Wrzuciłam ubranie do suszarki i poszłam zobaczyć co u Marco. Podeszłam do niego po cichu i usiadłam na blacie.
- Jak idzie?
- Właśnie skończyłem ... A ty nie masz gdzie siadać?
- Nie. - Wzruszyłam ramionami.
- To się zaraz okaże.
                    Z szyderczym uśmiechem wziął mnie na ręce i przewiesił przez ramie. Chciałam się uwolnić, ale nie dawałam racy. Trzymał mnie w solidnym uścisku. Zaniósł mnie do salonu.
- Możesz mnie puścić?
- Chciałabyś.
- Nie wiesz jak bardzo. - Położył mnie na kanapę i zaczął łaskotać.
- Hahaha ... Marco proszę przestań . - Starałam się mówić przez śmiech.
- Zrobisz coś dla mnie? - Przestał na chwile i spojrzał mi po raz kolejny w oczy.
- Wszystko, tylko przestań. - Powiedziałam nie wiedząc na co się decyduje.
- Masz ......